DROGA KRZYŻOWA
Przygotowana przez JWS działający przy Duszpasterstwie Akademickim oo. jezuitów "Studnia" w Toruniu
WSTĘP:
Zapytałem: „Jezu, jak mocno nas kochasz?” Odpowiedział: „O tak!” Po czym rozciągnął ręce… i umarł. Jezusie, nie ma bardziej kochającego i wiernego od Ciebie. Ty stałeś się dla nas człowiekiem, zszedłeś na ziemię, poddałeś się woli Ojca i zgodziłeś się podjąć za nas okrutne męki oraz bolesną i hańbiącą śmierć. Twoja miłość do nas zaprowadziła Cię na krzyż! Panie, Ty przyjmując ludzką postać doświadczyłeś wszystkich możliwych uczuć i postaw ludzkich oraz poznałeś ludzką kondycję. Nie ma takiego doświadczenia, którego byś nie znał. Tylko Ty znasz te rany, które nosi każdy z nas i tylko Ty jesteś lekarstwem na nie. Tak, jak wtedy, na drodze na Golgotę, spotykałeś różnych ludzi i w ostatnich godzinach swojego życia potrafiłeś zmienić ich życie, tak teraz także i my, prosimy Cię, o spotkanie z Tobą podczas tej Drogi Krzyżowej.
Któryś dla nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami
STACJA I – JEZUS NA ŚMIERĆ SKAZANY:
Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył.
W tym roku to ja, Poncjusz Piłat, sprawowałem urząd rzymskiego prefekta Judei. Sprawowałem swoje obowiązki jak tylko mogłem najlepiej. Wydawało mi się, że ten dzień będzie taki sam jak wszystkie inne… Z samego rana przyprowadzili do mnie pobitego, związanego sznurami człowieka… Krzyczeli, popychali go, a on stał cierpliwie i spokojnie… Oskarżali go o najokropniejsze rzeczy… a On nic nie odpowiadał na te oskarżenia… To nie była moja sprawa, niech sami to załatwią między sobą… Odmowa? Prawo rzymskie zakazuje Żydom wyroków śmierci, więc chcą ode mnie takiej zgody… Pytałem tego człowieka, kim jest, co zrobił… Mogłem go przecież uwolnić. Dziwny był ten człowiek, ale czułem, że mówi prawdę, byłem przekonany, że jest niewinny! Każę go ubiczować i puszczę wolno. Już ta kara wydawała mi się aż nazbyt surowa, współczułem temu Żydowi, gdy zobaczyłem jego zakrwawione ciało i powyrywane płaty skóry. A oni dalej krzyczą, żeby go zabić! To może tak go spróbuję uwolnić: chcecie Go czy Barabasza? Barabasza?! Przecież to zbrodniarz! Coraz głośniej krzyczeli „Ukrzyżuj!” Nie chciałem tego robić… Bałem się tego tłumu, bałem się rozruchów w mieście. Ktoś zawołał, że nie jestem przyjacielem cezara… Bardzo się bałem o swój los… uległem im… Obmyłem na oczach tłumu ręce i powiedziałem, że nie jestem winny krwi tego Sprawiedliwego.
Jezu, dziękuję Ci, że ukazujesz mi moją słabość, że ukazujesz mi jak często ulegam innym.
Któryś za nas cierpiał rany...
STACJA II – JEZUS BIERZE KRZYŻ NA SWE RAMIONA
Kłaniamy Ci się Panie Jezu...
Byłem zwykłym cieślą. Dostałem od Rzymian zlecenie na zrobienie trzech krzyży. Śmierć przez ukrzyżowanie było najcięższą, najokrutniejszą i równocześnie najbardziej hańbiącą karą. Ale to mnie nie dotyczy, ja tylko wykonywałem swoją pracę. Widziałem jak dawali skazańcom krzyże. Pierwszy przyjął go z ogromnym smutkiem, ze łzami w oczach, widać było, że boi się tego cierpienia i śmierci, które go czeka. Drugi był bardzo agresywny, krzyczał, przeklinał, odgrażał się. Zupełnie inny był ten trzeci. Był już mocno pobity, cały we krwi. Na dodatek, dla głupiego żartu, ktoś mu wsadził ciernie na głowę. Pomyślałem, że jest tak wyczerpany, że nawet nie dojdzie na Golgotę, że umrze już po drodze. Ten krzyż go przygniecie. On podszedł, wziął krzyż, ucałował go, zarzucił na barki i bez słowa ruszył dalej. Tak jakby godził się na to wszystko, co go spotkało. Nigdy wcześniej nie widziałem takiego człowieka…
Jezu, dziękuję Ci, że pokazałaś mi, jak przyjmować mój codzienny krzyż.
Któryś za nas cierpiał rany...
Stacja III - PIERWSZY UPADEK
Kłaniamy Ci się Panie Jezu...
Kim On tak naprawdę jest? Uzdrawiał ludzi, nauczał, pociągał za sobą tłumy, czynił cuda… Gdzie się podziała ta Jego moc? Przecież wystarczyło, że dotknęłam frędzli u Jego płaszcza i ocalił mnie… a teraz? A teraz leży na środku drogi pośród obojętnego tłumu, bezsilny, przygnieciony kawałkiem drzewa, poraniony i potrzebujący pomocy, której nikt mu nie udziela. Wszyscy tylko patrzą. Słychać ponaglające krzyki żołnierzy… Wtedy w tłumie - to była moja jedyna szansa. On był moją jedyną szansą. Czy będzie nią nadal? Tak, już się podniósł. Idzie dalej. Idzie, aby inni też mieli szansę…
Jezu, dziękuję Ci, że po każdym upadku pomagasz mi wstać i dajesz koleją szansę.
Któryś za nas cierpiał rany...
STACJA IV - JEZUS SPOTYKA SWOJĄ MATKĘ
Kłaniamy Ci się Panie Jezu...
Nie mogę Mu pomóc. Tylko jestem przy Nim. Nie chcę, aby był sam. Jego cierpienie jest dla mnie nie do zniesienia. Czuję na sobie każdą Jego ranę, stłuczenie, Jego wyczerpanie. Jego hańbę. Moje rozdarte serce wyrywa się do Niego, ręce same wyciągają się, żeby Go objąć, utulić, jak przed laty. Jednak wiem, że teraz nie pora na to. Teraz musi wystarczyć nasza wspólna świadomość, że Jego łzy - są moimi łzami. I zgoda na to, żeby zaniósł je, razem z grzechami wszystkich ludzi, na krzyż. Tam Jego śmierć stanie się moją śmiercią. Żebym mogła z Nim razem powstać z martwych, otwierając drogę każdemu, kto przyjmie tę ofiarę. Jeszcze chwila wspólnego milczenia, niemego łkania dwóch zjednoczonych serc. Potem już tylko odprowadzam wzrokiem Jego zgiętą od ciężaru postać. Nie płacz, serce moje, niedługo znów się spotkamy, a wtedy nic nas już nie rozłączy.
Jezu, dziękuję Ci za Twoją Matkę, która z tak wielką czułością pochyla się nad ludzkim cierpieniem.
Któryś za nas cierpiał rany...
STACJA V - SZYMON CYRENEJCZYK POMAGA NIEŚĆ KRZYŻ JEZUSOWI
Kłaniamy Ci się Panie Jezu...
Wracałem z pola, zmęczony po ciężkiej pracy. Spieszyłem się do domu, do żony, nie w głowie mi były żadne widowiska, a już na pewno udział w jakimś drastycznym procesie, i to jeszcze w roli tragarza. Zatrzymali mnie, przymusili, żebym wziął na ramiona ciężki kawał drewna. Chciałem protestować, pytać, dlaczego akurat mnie to spotyka, ale z nimi się nie dyskutuje. Zrezygnowany, ze złością podniosłem krzyż. Wzburzony spojrzałem na Skazańca. Rzeczywiście, był w takim stanie, że sam nie przeniósłby ciężaru nawet o parę kroków - i bez niego ledwo trzymał się na nogach. Przyjrzałem Mu się uważniej. Było w Nim coś nieuchwytnego, co sprawiło, że zapomniałem o swoim zmęczeniu. Spokój? Rzadko się go widzi u idących na śmierć. Dostojeństwo?... Niemożliwe, przecież to wycieńczony, sponiewierany, opluty strzęp człowieka. Nagle nasze spojrzenia spotkały się. Nie, to nie był zwykły skazaniec. To dziwne, ale coś w Jego oczach wywołało we mnie uczucie dumy i wdzięczności, że to ja niosę Jego krzyż. Jakbym brał udział w czymś niesłychanie doniosłym. Mój bunt i rozgoryczenie ustąpiły miejsca pogodnej pewności, że właśnie teraz i tutaj jestem na swoim miejscu. Że mój wysiłek ma sens dużo większy, niż mogłem przypuszczać – i że jest potrzebny bardziej mnie samemu, niż temu Człowiekowi, którego krzyż niosłem.
Jezu, dziękuję Ci, że mimo swojej wszechmocy pozwalasz mi być potrzebnym Tobie, dopuszczając mnie do udziału w Twoim Zbawieniu.
Któryś za nas cierpiał rany...
STACJA VI - WERONIKA OCIERA TWARZ PANU JEZUSOWI
Kłaniamy Ci się Panie Jezu...
Ja też się bałam. Wcale nie jestem ani szczególnie odważna, ani śmiała. Ale kiedy między głowami tłoczących się ludzi zobaczyłam nagle z bliska Jego twarz, wszystko inne przestało się liczyć. Spojrzał wprost na mnie, a ja utonęłam w tym spojrzeniu płonącym miłością. Już nie widziałam napierającego tłumu, nie słyszałam krzyków żołnierzy. Pragnęłam tylko zrobić coś, co przyniosłoby choć trochę ulgi temu Człowiekowi, tak nieludzko umęczonemu, który pomimo opuchniętych od wyrywania brody policzków, pozdzieranej skóry, strug krwi zalewających oczy, wciąż potrafi patrzeć z tak niewyobrażalną miłością. Nawet nie wiem jak znalazłam się tuż przed Nim. Drżącymi dłońmi ujęłam miękką chustę i, najdelikatniej jak umiałam, otarłam Mu czoło, oczy, policzki. Czułam, że litując się nad Nim, sama doświadczam miłosierdzia, przemywając Jego rany doznaję oczyszczenia. Opuszkami palców dotykam Miłości. Jej obraz pozostał na mojej chuście, lecz jeszcze mocniej odcisnął się w moim sercu.
Jezu, dziękuję Ci, że każdy najdrobniejszy akt dobroci wynagradzasz bezmiarem swojej Miłości.
Któryś za nas cierpiał rany...
STACJA VII - JEZUS DRUGI RAZ UPADA POD KRZYŻEM
Kłaniamy Ci się Panie Jezu...
Drugi raz upadł. Dlaczego oni wszyscy nie chcą skończyć tej okrutnej męki? Te wszystkie oczy patrzą z taką pogardą i niezakończonym zwycięstwem. Jego ramiona są tak poranione. Rany Jezusa są coraz większe, a ból nie do zniesienia. Patrzę na siebie samego i widzę rozpacz. Nie umiem pomóc Ci Panie. Jestem bezradny. Jezus walczy, podnosi się i ostatkiem sił idzie dalej.
Jezu dziękuje Ci za to, że za każdym razem pomagasz mi powstawać. Może życie przepełnione jest Twoją łaską. Dziękuje Ci Panie.
Któryś za nas cierpiał rany...
Stacja VIII - JEZUS POCIESZA PŁACZĄCE NIEWIASTY
Kłaniamy Ci się Panie Jezu...
Zatrzymał się. Na chwilę. Spojrzał i wtedy zrozumiałam. W tym wyniszczonym, zmasakrowanym ciele, w tym Człowieku było... nawet nie potrafię tego opisać. Jeszcze nigdy nikt tak na mnie nie patrzył. W tych oczach była Miłość. Nawet do końca myśli o innych, o tych, którzy przygotowali dla Niego tę przeprawę. To On pociesza, ale nie jest to pusta pociecha. I już wiem. On nie potrzebuje moich łez. On chce mnie samej: moich rąk do pracy, mojego serca do kochania, moich uczynków, dostrzegania drugiego człowieka. Jedyny zasadny płacz to ten, który obmywa moje grzechy. Dostałam szansę. To On, idąc na śmierć, chce ratować mnie. Właśnie mnie.
Jezu dziękuję Ci, że nigdy nie zostawiasz mnie samej w moich trudnościach i zawsze, gdy tego potrzebuję, masz dla mnie czułe słowa pocieszenia.
Któryś za nas cierpiał rany...
STACJA IX - TRZECI UPADEK JEZUSA
Kłaniamy Ci się Panie Jezu...
A jeśli już się nie podniesie? – pomyślałam. Nie miał nawet sił wyciągnąć rąk, aby upadając podeprzeć się i choć trochę złagodzić uderzenie o ziemię. Leżał teraz omdlały, z twarzą zanurzoną w przydrożnym pyle, obficie zroszony krwią. Żołnierze zaciekle kopali Jego poranione, bezwładne nogi, nawołując żeby wstał i szedł dalej. Przypomniałam sobie, jak obmywałam Jego stopy swoimi łzami, namaszczałam olejkiem i wycierałam włosami. Wtedy nie przyszłoby mi do głowy, że tak może wyglądać Jego ostatnia wędrówka. Jednak... czy pozwalając mi na tamten akt skruchy, przyjmując mnie, nie zaczął już tej drogi? Wtedy zanurzał się w prochu i pyle mojego grzechu, który był dużo gorszy niż kurz pokrywający ziemię, na której teraz leży. Wróciło do mnie wspomnienie tej cudownej chwili, Jego pełne czułości słowa, Jego dotyk przywracający mi życie. Wstał. Na chwiejnych nogach ruszył naprzód. Zrozumiałam, że musiał upaść jeszcze ten ostatni raz, żeby powstając podnieść z upadku wszystkich tych, którzy już nie widzą nadziei.
Jezu, dziękuję Ci, że nie brzydzisz się moich słabości, ale w nieskończonym miłosierdziu swoim cierpliwie wciąż wydobywasz mnie z bagna moich upadków.
Któryś za nas cierpiał rany...
STACJA X: PAN JEZUS Z SZAT OBNAŻONY
Kłaniamy Ci się Panie Jezu...
Rozebrali go całego. Wystawili jak zwierzynę na pożarcie. Ciągle myślę o tym jak mogli to zrobić. Rozebrali go z szat, chcieli pozbawić go wszelkiej godności. Już nawet na sam koniec mogli sobie darować te drwiny. Nie, oni musieli jeszcze cieszyć się kosztem drugiego człowieka do ostatniej chwili… Ale mimo tego, on dalej był pełny dostojeństwa. Jakby chciał pokazać, że prawdziwa godność człowieka leży gdzieś głęboko, w każdym człowieku.
Panie dziękuje Ci za Twoją świętość. Dzięki Tobie odkrywam swoją czystość oraz pragnienie miłości.
Któryś za nas cierpiał rany...
STACJA XI – JEZUS PRZYBITY DO KRZYŻA
Kłaniamy Ci się Panie Jezu...
Moją pracą była pomoc przy wykonywaniu wyroków śmierci. Jest to bardzo niewdzięczna robota, nie lubiłem jej, niemniej, dzięki niej mogłem zarobić na chleb. Tego dnia miałem przybijać skazanych do krzyża. Z dwoma pierwszymi poszło szybko. Co prawda krzyczeli z bólu, ale chyba się już do tego przyzwyczaiłem… Najgorzej był z tym trzecim. On był tak zmęczony, że nawet nie potrafił sam wyciągnąć ręce. Żołnierze naciągnęli mu ręce, aż widać było u niego wszystkie ścięgna. Przebiłem mu gwoździami przeguby oraz nogi. Też krzyczał z bólu, ale nie był to krzyk nienawiści z przekleństwami jak pozostali. To był krzyk ogromnego cierpienia, z którym ten Człowiek jakby był pogodzony… Bardzo mi go było szkoda, ale ja tylko wykonywałem swoją pracę…
Jezu, dziękuję Ci, że przyjąłeś całe cierpienie na siebie, aby mnie uratować.
Któryś za nas cierpiał rany...
STACJA XII – JEZUS UMIERA NA KRZYŻU
Kłaniamy Ci się Panie Jezu...
Kiedy już wszyscy odeszli… Jedni ze strachu, inni z nudów, bo już zaspokoili swoją nienawiść i ciekawość… Przy moim osamotnionym i cierpiącym Mistrzu zostałem tylko ja i Jego Matka… Jakże trudno opisać to, co widziałem… Wielki ból… poranione ciało… skóra zdarta aż do kości przez bicze… powyrywane stawy… powykręcane z bólu palce… krew cieknąca z ran na suchą, skalistą ziemię… ciężki oddech Jezusa… siniaki, blizny, rany… Moje serce chciało pęknąć z bólu. W tej właśnie chwili umierał niesłusznie człowiek, którego tak bardzo kochałem… Nagle, pomimo wielkiego zmęczenia i bólu, mój Pan, z wielkim trudem, powoli podniósł powieki. To jego spojrzenie… przekrwione i przesuszone oczy spoglądały spokojne… Ten wzrok był pełen miłości, miłosierny, przeszywający każdy kawałek serca... Tym spojrzeniem objął mnie i swoją Matkę, aż trzęsącą się z rozpaczy i z bólu… Rozchylił swoje zakrwawione, posiniałe wargi i wydobył z nich prawie bezgłośny dźwięk. Z wielkim trudem powiedział ochrypłym głosem: Niewiasto, oto syn twój! Oto Matka Twoja! Wybuchnąłem płaczem… Ten umierający człowiek, konający w wielkim bólu nie myśli o sobie, tylko o nas… Przyjaciołach, których zostawił na ziemi. W tak ciężkiej godzinie On ciągle nas kocha. Nie chce zostawić swojej Matki samej. Nie chce, abym i ja był sam. Daje nam swoją Matkę, kobietę, którą kochał ponad wszystko, abyśmy nie zostali sierotami… Nakazał nam, abyśmy się wzajemnie kochali i opiekowali się sobą… Dał nam miłość, której tak bardzo potrzebujemy…
Dziękuję Ci Jezu, za to spotkanie i za tą trudną, ale wspaniałą lekcje miłości…
Któryś za nas cierpiał rany...
STACJA XIII – JEZUS ZDJĘTY Z KRZYŻA
Kłaniamy Ci się Panie Jezu...
Miłość matki do dziecka to jedna z największych relacji na świecie. Jak dla mnie to było za dużo… To wszystko co widziałam, jak go okrutnie potraktowali, jak się na nim znęcali, jak go katowali… Żadna matka nie mogłaby na to patrzeć! Już odszedł… Został mi tylko smutek i płacz… Przecież był niewinny, nie zasłużył niczym na takie traktowanie. Proszę, zdejmijcie go z tego krzyża, połóżcie jego ciało w moje ramiona, dajcie mi się chociaż z nim pożegnać! Tak bardzo go kocham.
Jezu, dziękuję Ci za Twoją Matkę. Za to, że uczy nas trwania przy Tobie, cokolwiek by się działo.
Któryś za nas cierpiał rany...
STACJA XIV – JEZUS ZŁOŻONY W GROBIE
Kłaniamy Ci się Panie Jezu...
Mimo, że byłem bardzo bogatym człowiekiem zostałem uczniem Jezusa Chrystusa. To, co mówił było prawdą i uderzało prosto do mojego serca. Był dla mnie kimś więcej, kimś kogo się kocha, był prawdziwym przyjacielem. Chcieliśmy, wraz z innymi uczniami, sami pochować naszego mistrza. Udałem się więc do Piłata prosić o wydanie ciała Jezusa. Zgodę uzyskałem. Miałem też gotowy grób. Ani chwili nie wahałem się, żeby oddać go mojemu nauczycielowi. Razem z Nikodemem obmyliśmy Jego ciało z krwi, potu i brudu, owinęliśmy je w czyste płótna i złożyliśmy w grobie, wykutym w skale. Okropnym uczuciem jest to, kiedy odchodzi ktoś bliski… Czułem smutek, ogromny smutek… Najgorsza była jednak ta cisza, przerywana, co jakiś czas płaczem. Wszystko się już skończyło? Nic dalej nie będzie? To już koniec z naukami Jezusa? Czy to naprawdę tak miał wyglądać koniec tego, o czym nam opowiadał? Zasunęliśmy grób kamieniem. W smutku i żałobie odeszliśmy.
Jezu dziękuję Ci za wszystko, co dla mnie uczyniłeś.
Któryś za nas cierpiał rany...
ZAKOŃCZENIE:
Tylko zraniony zrozumie zranionego. Nasze rany są Twoimi ranami.
Złożono Cię w grobie… z pewnością jeszcze żałobnicy płaczą i smucą się z Twojego odejścia, ale my mamy nadzieję… my wiemy, że za trzy dni zmartwychwstaniesz i z niecierpliwością czekamy na to wydarzenie. Teraz czekamy na kolejne spotkanie z Tobą. Z Tobą żywym, zmartwychwstałym. I mamy nadzieję, że to spotkanie będzie trwało całą wieczność.